Zacznę od korzeni. Jako 16-latek związałem się z uroczą kobietą po 40-stce, na sekretny romans, który potrwał około dwóch lat. To wystarczyło, bym na długie lata nabawił się erotyczno-emocjonalnej obsesji na punkcie starszych kobiet. Wiem, że nie brzmi to najlepiej. Gdyby podejść do sprawy w sposób racjonalny i chłodny, wyszedłbym na biednego, skrzywdzonego chłopca. Mimo to - proszę wybaczyć brutalność - mam to gdzieś. Nie zamierzam leczyć się z czegoś, co dostarcza mi intymnego dreszczyku przyjemności. Podchodzę do swojego życia w sposób anty-dogmatyczny, choć nie widzę siebie w roli absolutnego libertyna. Dlatego proszę o poważne odpowiedzi na niniejszą wiadomość. Wszystkim oświeconym, gorejącym wścieklizną, pedagogom stanowczo dziękuję za komentarze.