Mam na imię Gracjanek. Właściwie to miało mnie nie być na tym świecie, ale jednak jestem i proszę, abyście pomogli mi chodzić.
Ale zacznę od początku...
Mam czworo starszego rodzeństwa: dziewięcioletnią Nicolę, ośmioletnią Dominikę, siedmioletniego Mateusza i czteroletniego Kacpra. Mateusz również choruje, ponieważ zdiagnozowano u Niego epilepsje.
Urodziłem się 1.02.2019 roku, tak więc jestem na tym świecie od ponad sześciu tygodni i nadal mieszkam w szpitalnym inkubatorze. Urodziłem się jako wcześniak w 26 tygodniu i 4 dniu ciąży.
Mojej Mamusi Angeli nie było łatwo nawet wtedy, gdy jeszcze mieszkałem w jej brzuszku, ponieważ cała ciąża obarczona była wysokim ryzykiem, po poprzednich czterech cesarskich cięciach. Miałem obok siebie w brzuszku Mamy braciszka albo siostrzyczkę, niestety w ósmym tygodniu ciąży okazało się, że jej lub jego serduszko już nie bije... Było mi bardzo smutno, Mamusi i Tatusiowi Krzysztofowi również. Lekarze ze względu na wysokie ryzyko zagrożenia życia mojej Mamy, doradzali usunięcie ciąży. Dzięki Bogu, moi wspaniali Rodzice nigdy nie podjęli takiej decyzji. Tak bardzo mnie kochali i chcieli, żebym z nimi został, za co im serdecznie dziękuję.
Jakby zmartwień w naszej rodzinie było za mało, w dwudziestym tygodniu ciąży mój bezpieczny domek ( łożysko) zaczął wrastać w bliznę po cesarskim cięciu. Sześć tygodni później Mamusia dostała tak silny krwotok, że pogotowie zabrało ją do szpitala. Po raz kolejny nam obu nie dawano szansy na przeżycie. Tatuś był wtedy załamany. Ale i tym razem udowodniliśmy jak bardzo kochamy życie i naszą rodzinę!
Po porodzie wymagałem piętnastominutowej reanimacji i neonatolog przyznał mi tylko 3 punkty w dziesięciopunktowej skali Apgar. Moja kochana, dzielna Mamusia również nie oddychała samodzielnie i walczyła o życie w bardzo ciężkim stanie. Zobaczyłem ją dopiero w tydzień po porodzie. Oboje bardzo chcieliśmy wtedy żyć i żyjemy.
Proszę Was teraz bardzo o pomoc, ponieważ chciałbym móc chodzić, biegać i skakać, jak inne dzieci. Cieszyć się słońcem i pójść do przedszkola, a potem szkoły. Na razie nie mogę, ponieważ zdiagnozowano u mnie obustronna wrodzona stopę końsko-szpotową.
Jestem poważnie chory. Moje stópki są mocno zdeformowane. Wada ta polega na zniekształcenia stópek ( stępu, śródstopia i przodostopia) we wszystkich trzech płaszczyznach. Wymaga to bardzo długiego i złożonego procesu leczenia, polegającego na wielokrotnym zakładaniu specjalnych opatrunków gipsowych, w których będę musiał przez długi czas leżeć. Poza tym regularnych ćwiczeń siłowych, które pomogą rozciągnąć przykurczone tkanki, a najprawdopodobniej również przecięcia ścięgna Achillesa i skomplikowanego leczenia operacyjnego. Nie będę mógł przez długi czas swobodnie machać nóżkami, jak inne niemowlęta, ale cóż to znaczy, jeżeli w końcu zaznam radości chodzenia i biegania, jak każdy z Was!
Proszę, pomóżcie mi, wpłacając nawet symboliczną sumę na konto. Jest to zbiórka na leczenie moich małych nóżek. Mnie i moich rodziców nie stać na kosztowne leczenie, ale dzięki Tobie specjaliści w klinice ortopedycznej w Wiedniu szybko postawią mnie na nogi! W tej klinice jeden pan doktor pomaga skutecznie dzieciom z wadą taką, jak moja, a leczenie jest szybsze oraz mniej bolesne i bardziej skuteczne, niż w Polsce. Już nie chcę patrzeć na łzy mojej Mamusi. Chciałbym móc poczuć własne nóżki, trawę i piasek, tak jak TY. Z góry dziękuję za każdą pomoc i każde udostępnienie mojej zbiórki. Pozdrawiam Was serdecznie i proszę raz jeszcze, pomóżcie mi chodzić, tak bardzo mi na tym zależy.